Honorowy Beagle, czyli czasem warto zwariować….

 

Niedziela, 6 lipca 2008 roku….. Kiedy przemyślnie ukryta patrzyłam na Fretkę, która wstąpiła w szranki na Światowej Wystawie Psów Rasowych w Sztokholmie, stanął mi przed oczami ów styczniowy wieczór 2006 roku, kiedy zabrzmiał dzwonek do drzwi.

Wszystko zaczęło się kilka dni wcześniej, kiedy razem z moim beaglowym stadkiem wybraliśmy się do zaprzyjaźnionego weterynarza, w średnio atrakcyjnym celu zaliczenia kolejnych szczepień. Wyraźnie zaaferowana weterynarz poprosiła o pomoc w znalezieniu domu dla 4,5 letniej suki, która z różnych przyczyn takowego poszukiwała. Wtedy myślałam, że mamy chwilę czasu, szybko jednak okazało się, że grunt pali się nam pod łapami, można nawet powiedzieć, że się już spalił. Cóż było robić, zdecydowałam, że przechowam nieszczęsną poszukiwaczkę do czasu, kiedy nowy dom pojawi się na horyzoncie. W ten właśnie sposób w późny wtorkowy wieczór otworzyłam drzwi i oczom moim ukazało się coś brązowego, ogromnej jak mi się wtedy wydawało wielkości, co na dodatek zapierało się zadnimi łapami przed przejściem przez próg. Zupełnie, jakby wiedziała, że to koniec jej dotychczasowego świata…. Moje Diablęta zupełnie jak nie one – nie powitały przybysza nieufnym pofukiwaniem, ale natychmiast zagarnęły Duże Brązowe i przystąpiły do energicznego przekonywania, że może wcale nie będzie tak źle. Drzwi się zamknęły, suka została, zostało też zrzeczenie się własności i …. rodowód. Fretka Ekolas, posokowiec bawarski. Pomyślałam, że znalezienie domu dla psa z rodowodem i to całkiem za darmo, nie powinno być trudne. Myliłam się…..

Pierwszą noc Fretka spędziła na posłaniu owiniętym kocykiem, który ze sobą przyniosła – ostatnim łączniku z przeszłością, ściśle opatulona w łaciate stwory, znane światu jako beagle czyli Łobuzy.

Domu ciągle nie było, nikt nie chciał dorosłej suki, która nigdy nie polowała.

A potem Fretka zginęła… Podczas wieczornego spaceru po prostu zniknęła. Zupełnie nie wiedziałam co robić. Gdyby któryś z beagli był ze mną, to szybko by do niej doprowadził, ale oczywiście byłam sama.

Wiedziałam, że Fretka mieszkała w pobliżu, ale nie do końca wiedziałam gdzie. Kiedy się tak miotałam po parku sąsiad poinformował mnie, że pies siedzi pod drzwiami domu. Kiedy dotarłam do Zguby, Zguba podskoczyła, oparła mi łapy na ramionach, i przytuliła do mnie łeb, z cicha popiskując. Zrozumiałam, że Fretka już znalazła swój dom.

Potem była pierwsza wystawa – Walentynkowa w Bydgoszczy. Pomyślałam, że skoro beagle się wybierają, to dlaczego nie zgłosić też Dużej Brązowej ? Pojechała i ze swojego wystawowego debiutu wróciła ze złotym medalem. Później było już tylko lepiej…Na drugiej wystawie w życiu, a pierwszej międzynarodowej, stanęła w doborowym towarzystwie przed Uwe Fischerem z Niemiec…. To był jej pierwszy CACIB.  

W czerwcu powojażowała do Helsinek, skąd wróciła z laurem Zwycięzcy Europy wieńczącym jej skroń.

Dokładnie 6 miesięcy i dwa dni od debiutu na wystawie Fretka zdobyła CWC dające jej tytuł Championa Polski. Szybko dołożyła do tego tytuł Championa Finlandii.

W listopadzie na Światowej Wystawie Psów rasowych w Poznaniu zdobyła CWC w klasie otwartej i res. CACIB.

Nieźle jak na 9 miesięcy wystawowej kariery ….

Całe moje łaciate stado to psy pracujące, a Duża Brązowa to w końcu posokowiec – trudno, żeby leżała na kanapie. Raz kozie śmierć, zgłaszamy się na konkurs posokowców. Zawsze byłam cokolwiek zwariowana, a że nie miałam czasu, żeby Przylepę obejrzeć w akcji, więc poszłyśmy na żywioł…. Katastrofa ! Gdyby nie to, że już byłam zaprawiona w konkursowych bojach (nigdy nie zapomnę jak pierwszy raz byłam z dwójką beagli na konkursie i padło podszyte rozbawieniem pytanie, co tu robią te maskotki), chyba bym się załamała… Jeszcze praca na ścieżce po dalszym treningu rokowała nadzieje, ale dzik na końcu… naprawdę nie byłam przygotowana na histerię posokowca połączoną ze skokiem 23 kilogramów żywej wagi na ręce. Później dowiedziałam się, przez przypadek zresztą, że młoda Fretka cudem, wspomożonym zręcznością chirurga, uszła z życiem po samotnym spotkaniu prawdopodobnie z dzikiem…

To była tytaniczna praca, w którą zaangażowało się kilka osób i … cztery psy. Łaciate dość ironicznie obserwowały nasze podchody i próby przekupstwa, które nie przynosiły spodziewanych rezultatów. Fretka jak się bała, tak się bała. Stado w końcu powiedziało dość i wzięło tego nietypowego beagle'a w obroty.

  Zaznaczyć tu muszę, że zarówno Łobuzy od pierwszego momentu, jak i Duża Brązowa (ona może od drugiego momentu) są głęboko przekonani, że nowy domownik to beagle, trochę przerośnięty i o nietypowym umaszczeniu, no ale w końcu nie każdy beagle musi wyglądać tak samo…  Gdybym wtedy wiedziała jakie efekty przyniesie szkolenie, to nie wiem czy zdecydowałabym się na oddanie jej w łapy takich nauczycieli… Na razie jednak nie było źle. Fretka ukończyła konkurs pracy posokowców z dyplomem II stopnia. Hip, hip, hura !

Od 2007 roku wiosnę i lato zaczęliśmy spędzać w Szwecji, w idyllicznym otoczeniu wody, lasu i dużego przeglądu zwierzyny dzikiej na wyspie Lidingö, tuż obok serca Sztokholmu.

Tutaj Łaciate, ku mojej rozpaczy, dokończyły edukacji tego niewydarzonego beagle'a, za jakiego uważały Fretkę.Do tej pory Duża Brązowa chodziła z nami luzem, budząc tym zresztą nieopisaną irytację stada. 

Można by było troszkę pogonić, pogłosić, a tu nic – te piekielne smycze są dość mocne. A Duża Brązowa idzie i nic. Ale nauka nie poszła w las, a właściwie poszła… Któregoś dnia, w trakcie spaceru, na skale pokazała się sarna, beaglowe nosy z zainteresowaniem uniosły się ku górze, rozliczne łapy przygotowały się do startu, napięły się smycze, psy zamarły gotowe do biegu … i nagle nie widziałam już ani sarny ani Fretki, słyszałam za to donośne granie i klasyczny beaglowy zaśpiew. Uszom nie wierzyłam, beagle są ze mną, a to co pognało to przecież podobno posokowiec jest u licha….

 

Poczułam, że zaraz się uduszę, po pierwsze pies dał nogę za zwierzyną, po drugie niedaleko rezerwat, po trzecie policja tu nader sprawna, a po czwarte jednak jeżdżą samochody. Na szczęście Fretki chyba jednak nie było w pobliżu jak rozdawano rozum. Beagle jak gonią, cały czas "rejestrują" teren, zupełnie jakby miały wbudowane radary – omijają wykroty, nie wpadają w dziury etc. Fretka jak weźmie rozpęd, to po prostu leci… Tym razem nie zauważyła, że kończy się jej pod łapami skalna skarpa… Widok był jak z kreskówek.  Komiczny wyraz zdumienia na pysku, łapy przebierające bezradnie w powietrzu i niebywale efektowna fontanna wody, kiedy posokowiec wpadał do jeziora.

 

Dopłynęła do brzegu, wytarabaniła się z wody i została napadnięta przez niezwykle rozemocjonowane stado, które zupełnie wyraźnie składało jej gorące gratulacje z okazji niezwykle obiecującego beaglowego debiutu. Od tej chwili Fretka zaczęła chodzić na smyczy i uważać miano "głupiej suki" jakim ją obdarzyłam za niezwykle wyszukany komplement, po którym należy natychmiast dać wyraz swojemu zachwytowi mrużąc oczy, mlaskając z ukontentowaniem i waląc ogonem w co popadnie.  Ja zaś znam odległość do każdego drzewa na trasach naszych spacerów…

Kiedy zając podrywa się przed nami, wychodzi na drogę lis, czy pojawia się zwierzyna większych gabarytów, beagle jestem w stanie utrzymać zachowując pozycję mniej więcej pionową, jednak w przypadku Fretki - jeśli nie chcę bić rekordów świata w biegach przełajowych za psem na smyczy – to zdecydowanie do pozostania w miejscu jest mi niezbędne drzewo służące jako kotwica.

Tymczasem jednak postanowiłam spróbować Fretkowych sił na szwedzkim ringu. Duża Brązowa, w Wielkanocny poranek 2007 roku, wybrała się na międzynarodową wystawę Lilla Stockholm w Sztokholmie i zdobyła kolejny, piąty już CACIB – tym razem wieńczył on tytuł Interchampiona, zdobyty po roku i dwóch tygodniach od pierwszego występu na wystawie międzynarodowej i 14 miesięcy od wystawowego debiutu.

W połowie roku Fretka uznała, że skoro jest taka piękna, to domowe stado trzeba powiększyć. Przydałyby się małe, brązowe posokowce. Domownicy, którym rozum odjęło, postanowili spełnić jej życzenie. W ten sposób w sierpniu pojawiło się na świecie 9 maluchów.

 

Odchowawszy dzieci Fretka, już na początku listopada po raz kolejny stanęła na ringu. Na Międzynarodowej Wystawie Psów Rasowych o Puchar Europy Środkowej i Wschodniej w Poznaniu musiała zadowolić się res. Cacibem uznając wtedy wyższość AJDY Jurex. Po wystawowych wakacjach, osiem miesięcy później, 6 lipca 2008 roku na Światowej Wystawie Psów Rasowych w Sztokholmie, Fretka i Ajda znowu stanęły do walki…. i znowu w tej samej klasie. Fretka nie miała wyboru -  zgodnie z wymogami Szwedzkiego Kennel Klubu jako Champion Szwecji mogła startować tylko w klasie championów. Tym razem nie pozostawiła cienia wątpliwości – pewnie wygrała swoją klasę. Przemyślnie ukryta patrzyłam na sędziego Horsta Kliebensteina z Niemiec i na ring, na którym Fretka rozpoczynała walkę o najwyższe wystawowe trofeum. Chwilę, a dla mnie bardzo długo później już wiedziałam….

Fretka przeszła w życiu długą drogę, ale na tej drodze czekał tytuł Zwycięzcy Świata.

Po powrocie do domu Zwycięzca Świata dokładnie wytaplał się w błocie i wywijając ogonem władował się uszczęśliwiony do bajora. Moja najpiękniejsza "Głupia Suka"…..

Tekst został opublikwany w czasopiśmie "Pies" (nr 5 (331)/2008)